wtorek, 17 września 2013

ATLAS CHMUR

Kilka dni temu obejrzałam "Atlas chmur". Ta filmowa podróż w czasie i przestrzeni opowiada o tym, że każde pojedyncze istnienie ludzkie nie jest ani końcem, ani początkiem. Nasze obecne istnienie jest powiązane z istnieniami sprzed setek lat, a to co teraz czynimy, swój efekt będzie miało w przyszłości. Poprzez narratorów "Atlasu chmur" możemy się przyjrzeć temu, jak przez meandry dziejów odmienia się los zarówno w błahym, jak i wzniosłym wymiarze. Niebawem dotrze do mnie książka Davida Mitchella i będę mogła porównać ją z adaptacją filmową... tymczasem pozostaje w głowie kilka ciekawych sentencji z filmu:

Nasze istnienia nie należą do nas. Od łona do grobu jesteśmy związani z innymi. Tymi, którzy byli i będą. Każdy zły i dobry uczynek rodzi naszą przyszłość.

Wiara, strach i miłość to siły, które trzeba rozumieć tak, jak rozumiemy teorię względności i zasadę nieoznaczoności, wyznaczające tor naszych istnień. Wczoraj moje życie zmierzało w pewnym kierunku. Dzisiaj obrało inny kurs. Wczoraj nigdy nie zrobiłbym tego, co uczyniłem dzisiaj. Te siły, które często przekształcają czasoprzestrzeń, które mogą zmienić wyobrażenia, jakie mamy o sobie samych, powstały długo przed nami i będą działać, kiedy nas już nie będzie. Nasze istnienia i wybory, jak trajektorie kwantowe, można postrzegać jedynie punktowo. Każdy punkt przecięcia, każde spotkanie, wskazuje potencjalny, nowy kierunek.

Teraz wiem, że granice między dźwiękiem a ciszą są umowne. Wszystkie granice są umowne i czekają aż ktoś je przekroczy. Można przekroczyć każdą pod warunkiem, że w głowie zaświta taki pomysł. W takich chwilach twoje bicie serca czuję tak wyraźnie, jakby to moje biło. I wiem, że oddzielenie jest złudzeniem. Moje życie przekracza ograniczenia ciała.

Istnieć oznacza być postrzeganym. Poznać siebie możemy tylko poprzez to, jak widzą nas inni. O naturze naszego nieśmiertelnego istnienia decydują nasze słowa i czyny rozłożone w czasie. 


czwartek, 12 września 2013

WŁAŚCIWY CZAS

God opens millions of flowers without forcing the buds. It reminds us not to force anything, for things happen in the right time. Unkown

Bóg otwiera miliony kwiatów bez zmuszania do tego pąków. To przypomina nam, by nie zmuszać niczego, tak, aby rzeczy wydarzały się we właściwym czasie. 

O tak, ileż razy niecierpliwimy się, gdy nie otrzymujemy czegoś w wymarzonym czasie. Ileż razy denerwujemy się, gdy czegoś długo wyczekujemy, a to nie nadchodzi i nie nadchodzi. Ileż razy płaczemy w ukryciu z takich właśnie niespełnionych oczekiwań, małych i dużych rozczarowań... Często właśnie w takich sytuacjach wpadamy w specyficzny nastrój. Od kilku dni taki właśnie "specyficzny nastrój" mi towarzyszy. Na okoliczność jego zauważenia (oj, nie sposób byłoby go nie zauważyć nawet mnie samej) stworzyłam neologizm, którego definicję (może jeszcze nie do końca pełną) pozwalam sobie zamieścić:  

"nerwodół" oznacza stan czasowego emocjonalnego rozdrażnienia, dochodzącego momentami do wzburzenia, połączonego z agresją słowną praktycznie wobec większości rozmówców. Występowania agresji fizycznej wobec innych jeszcze nie stwierdzono. Stan "nerwodołu" objawia się ponadto pesymistycznym spojrzeniem na wszystkie lub większość dziedzin życia, niechęcią do jakiejkolwiek aktywności, nerwowym wykonywaniem nawet prostych, codziennych obowiązków. Stan ten nie powinien być jednak mylony z depresją, gdyż stan opisany przeze mnie ma charakter przejściowy.   

Jednak wracając do dzisiejszego motta, wszystko w naszym życiu ma swój czas i swoje miejsce. Jak pięknie bowiem napisał Rumi: to, czego szukamy, szuka i nas. Przypominam o tym dzisiaj w szczególności sobie. I wiem, że pewnego dnia znajdę to, czego szukam. We właściwym dla mnie czasie, mimo iż teraz czuję się rozczarowana. Obserwuję mój "nerwodół". I wiem, że on też mnie czegoś nauczy. Za tę lekcję również jestem wdzięczna.

Ps. Bóg nie zmusił tych pąków kwiatów wiśni, by teraz, we wrześniu się otworzyły. Ale sprawił, że to ja mogłam pierwsza je zobaczyć i podzielić się tym niezwykłym zjawiskiem. 

poniedziałek, 9 września 2013

ABC PRAWDZIWEGO SZCZĘŚCIA

O szczęściu napisano już wiele. Wiele też zostanie jeszcze o nim napisane. A tak naprawdę cóż więcej pisać, skoro szczęście nosimy w sobie, tylko tak często o tym zapominamy. Dziś postanowiłam nieco przełamać konwencję tego bloga i podzielić się niedawno znalezionym w sieci plakatem "ABC prawdziwego szczęścia", proponując małą zabawę z przymrużeniem oka. Wystarczy odnaleźć swoje inicjały i... już wiadomo, na czym powinniśmy się skupić, by odnaleźć prawdziwe szczęście. 

Moje inicjały to JZ, czyli powinnam: wyskoczyć poza strefę mojego komfortu i skończyć z negatywnością... Hmmm, może nad tym pierwszym mogłabym trochę popracować, ale ta druga rada moim zdaniem się mocno zdezaktualizowała!!! A może się mylę...? ;)

Jakie są Wasze inicjały? Jeśli macie ochotę, podzielcie się w komentarzach tym, nad czym Wy "powinniście" się skupić w drodze do osiągnięcia prawdziwego szczęścia!

sobota, 7 września 2013

DAWANIE ZAWSZE UZDRAWIA

Bez względu na to, z jakiego powodu cierpimy, dawanie zawsze uzdrawia. Kiedy doświadczając jakichkolwiek negatywnych uczuć, zdecydujemy się dać z siebie wszystko lub służyć innym pomocą, sprawimy, że dokonuje się przełom. Niezależnie od tego, czy czujemy wstyd, zażenowanie, ból emocjonalny, zazdrość, lęk, rozpacz, pustkę, bezsens czy zagubienie, jeśli dajemy siebie, rodzimy się na nowo. Kiedy dajemy, wychodzimy z impasu i powracamy do życia, porzucamy niepewność oraz samoudręczenie i doświadczamy łaski. Prawdziwe dawanie niesie ze sobą przyjmowanie; to jeden z najwspanialszych leków na świecie. Chuck Spezzano 

Dziś poradź sobie z cierpieniem, obradowując innych. Czy czujesz się odrętwiały? Czy czujesz się bez życia? Bez względu na to, co sprawia ci ból, dawaj. Rozejrzyj się wokół. Która sytuacja poprawiłaby się, gdybyś dał coś z siebie. Wyjdź innym naprzeciw, wspieraj ich. Gdy zaczniesz ich obdarowywać, wszystko ułoży się zarówno tobie, jak i im. 

To karta wraz z ćwiczeniem odkryta dziś przeze mnie w książce "Miłość nie rani", wcale nie przypadkiem... to kontynuacja lekcji z moją ostatnią nauczycielką. To nie przypadkiem bowiem, zanim przeczytałam tę kartę, postanowiłam dać coś od siebie moim najbliższym, taki drobny gest w postaci słodkich serduszek wykonanych własnoręcznie z migdałów, nerkowców, żurawiny i miodu. Takie po prostu "raw hearts". I muszę przyznać, że wcale nie tak łatwo ulepić serce... a tak łatwo, wbrew pozorom, je komuś ofiarować... Z miłością podarowałam dziś te serduszka moim najbliższym...



piątek, 6 września 2013

KAŻDA CHWILA JEST GURU

Life always gives us exactly the teacher we need at every moment. This includes every mosquito, every misfortune, every red light, every traffic jam, every obnoxious supervisor (or employee), every illness, every loss, every moment of joy or depression, every addiction, every piece of garbage, every breath. Every moment is the guru. Charlotte Joko Beck

Życie zawsze daje nam  dokładnie takiego nauczyciela, jakiego potrzebujemy w danej chwili. To oznacza każdego komara, każde niepowodzenie, każde czerwone światło, każdy korek na ulicy, każdego nieznośnego szefa (lub pracownika), każdą chorobę, każdą stratę, każdą chwilę radości lub smutku, każdy nałóg, każdy śmieć, każdy oddech. Bo każda chwila jest naszym guru.

Choroba... to moja nauczycielka od wczoraj... Przyszła nagle, bez żadnych zapowiedzi. Jak niespodziewany i nieznany jednocześnie gość wkroczyła do mojego życia. Przestraszyła mnie trochę, nie byłam na nią w ogóle przygotowana, ale to chyba niemożliwe przygotować się na przyjście choroby. Zawładnęła moim ciałem, rozgorączkowała go, położyła do łóżka. Kazała odpocząć, zwolnić... i zająć się duszą... Posłuchałam jej. Zgłębiłam się w siebie, poczytałam, pomedytowałam... Dziś czuję się lepiej, choć nauczycielka jest jeszcze ze mną i pewnie przez kilka najbliższych dni jeszcze pozostanie... Zamierzam się od niej uczyć każdego dnia choroby, w sercu rozważę jej rady... i zastosuję, bo w końcu guru to ten, który prowadzi z ciemności do światła... Widocznie takiego nauczyciela potrzebowałam i za to dziękuję.

Ps. To wczorajszy poranek...